Nacomi, Nawilżający peeling do twarzy i ust o zapachu pinacolady
Hej,
Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją jednego z nowych dla mnie peelingów do twarzy i jak się okazuje także ust z Nacomi. Do tej pory miałam inny peeling tej marki, którego już nie ma, a szkoda, bo uwielbiałam go i to jaką skórę pozostawiał po!
Ja ten produkt dostałam w prezencie urodzinowym i trafił mi się zapach 'pinacolada', nie jest to moja ulubiona kompozycja zapachowa, patrząc na to jakie firma ma w swojej ofercie np.czekoladowy czy pomarańczowy, ale byłam go bardzo ciekawa.
Skład:
Tył opisany wyczerpująco. Data ważności widoczna na dole (niech Was nie zmyli, zdjęcia robiłam w grudniu/styczniu, więc produkt był jeszcze w terminie ważności).
Słoiczek w mlecznym kolorze, jest półprzeźroczysty. Zakrętka z naklejką u góry, które lubi zakręcić się krzywo i wyciekać, co widać również na zdjęciu. Produkt tutaj był nowy, nie otwierany, a już był krzywo zakręcony, dlatego opakowanie było troszkę tłuste od olejków, które wyciekały.
Wszystko utrzymane jest w jedne kolorystyce, a mianowicie jasno zielonej. Całość opakowania i szaty graficznej oceniam jednak nie najlepiej, kiedyś Nacomi moim zdaniem miało bardziej estetyczne i eleganckie opakowania, teraz kojarzą mi się z lekką tandetą i młodzieżową serią kosmetyków.
Pod wieczkiem jest plastikowe zabezpieczenie, ale niestety spod niego wydobywają się olejki i podpływają pod zakrętkę, niestety nie jest szczelne.
Od razu po otwarciu widać, że olejki oddzieliły się od reszty, a kolor jest raczej zielony soczysty niż morski zielono-niebieski jak na filmie. Widoczne też są wiórki kokosa, chociaż mi bardziej przypominają glony lub algi.
Wygląd konsystencji całkowicie odbiega od tej na filmie, brakuje w niej też tej cukrowej konsystencji, którą widać na filmie.
Konsystencja, którą mam w opakowaniu jest dla mnie trochę kłopotliwa, bo ciągle olejki są oddzielone od reszty i przed użyciem muszę całość wymieszać, by połączyć wszystko w jedną całość. Mimo mieszania peeling jest nadal bardzo rzadki, niemal lejący się.
Zapach totalnie mi nie odpowiada, nie pachnie też pinacoladą, a przesłodzonym cukrem, lukrem i zjełczałym tłuszczem.
Skąd taki pomysł? A mianowicie dzięki innemu peelingowi, który właśnie stosowany na sucho spełniał inne zadanie niż stosowany na mokro. Teraz każdy peeling do twarzy tak próbuję używać na te dwa sposoby.
Tutaj mamy dokładnie to samo, peeling Nacomi 'pinacolada' stosowany na sucho okazuje się być konkretnym zdzieraczkiem dzięki ziarenkom piasku i wiórkom kokosa, które mocno trą i masują skórę. Na mokro jednak okazuje się być delikatniejszą wersją, bo część konsystencji się rozpuszcza, robi się jeszcze rzadsza, a więc i trze mniej, ale nadal odczuwalnie.
Ja wolę stosować go nie na mokro, ale też nie na zupełnie suchą skórę, raczej tylko na zwilżoną, delikatnie wilgotną, bo wtedy efekt jest dla mniej i mojej skóry najlepszy.
Na mokro ta rzadka konsystencja kiepsko się nadaje, bo całkowicie zjeżdża i znika ze skóry pozostawiając sam piaseczek i wiórki.
Skóra po zabiegu jest delikatnie zaróżowiona, ale jednocześnie gładka, nawilżona i miła w dotyku. Nie pozostawia efektu ściągniętej ani wysuszonej skóry. Pozostawia po sobie fajny, ale delikatny film na skórze.
Skóra potem jest wyraźniej oczyszczona i rozjaśniona. Specjalnego efektu nawilżenia nie zauważyłam, ale może dzięki temu działaniu skóra właśnie nie jest ściągnięta, ani nieprzyjemnie napięta.
Podsumowując, konsystencja pozostawia wiele do życzenia tak samo jak zapach, nie będzie to mój ulubieniec, ale może kiedyś spróbuję innej wersji zapachowej i porównam je sobie.
Znacie ten peeling Nacomi?
Mieliście jakąś wersję tego scrubu?
Nacomi, Nawilżający peeling do twarzy i ust o zapachu pinacolady 80 g
Skład:
Opakowanie i szata graficzna
Opakowanie nieco inne niż te tradycyjne w postaci wyciskanych tubek. Tutaj mamy do czynienia z plastikowym, zakręcanym słoiczkiem. Całość 'owinięta' jest w kartonik.Tył opisany wyczerpująco. Data ważności widoczna na dole (niech Was nie zmyli, zdjęcia robiłam w grudniu/styczniu, więc produkt był jeszcze w terminie ważności).
Słoiczek w mlecznym kolorze, jest półprzeźroczysty. Zakrętka z naklejką u góry, które lubi zakręcić się krzywo i wyciekać, co widać również na zdjęciu. Produkt tutaj był nowy, nie otwierany, a już był krzywo zakręcony, dlatego opakowanie było troszkę tłuste od olejków, które wyciekały.
Wszystko utrzymane jest w jedne kolorystyce, a mianowicie jasno zielonej. Całość opakowania i szaty graficznej oceniam jednak nie najlepiej, kiedyś Nacomi moim zdaniem miało bardziej estetyczne i eleganckie opakowania, teraz kojarzą mi się z lekką tandetą i młodzieżową serią kosmetyków.
Pod wieczkiem jest plastikowe zabezpieczenie, ale niestety spod niego wydobywają się olejki i podpływają pod zakrętkę, niestety nie jest szczelne.
Konsystencja i zapach
Z filmiku na stronie produktu (klik) spodziewać by się można żelowej, dość gęstej konsystencji, rzeczywistość jednak pokazuje Nam konsystencje z innej perspektywy i w innym kolorze.Od razu po otwarciu widać, że olejki oddzieliły się od reszty, a kolor jest raczej zielony soczysty niż morski zielono-niebieski jak na filmie. Widoczne też są wiórki kokosa, chociaż mi bardziej przypominają glony lub algi.
Wygląd konsystencji całkowicie odbiega od tej na filmie, brakuje w niej też tej cukrowej konsystencji, którą widać na filmie.
Konsystencja, którą mam w opakowaniu jest dla mnie trochę kłopotliwa, bo ciągle olejki są oddzielone od reszty i przed użyciem muszę całość wymieszać, by połączyć wszystko w jedną całość. Mimo mieszania peeling jest nadal bardzo rzadki, niemal lejący się.
Zapach totalnie mi nie odpowiada, nie pachnie też pinacoladą, a przesłodzonym cukrem, lukrem i zjełczałym tłuszczem.
Moje wrażenia i efekty po użyciu peelingu
Pomijając nieprzyjemny zapach, który przeszkadza w używaniu produktu zamiast ten czas umilać i problematyczną zbyt rzadką konsystencją znalazłam dwa sposoby na jego zastosowanie zależnie od potrzeb. Jeden sposób to na sucho, a drugi na mokro.Skąd taki pomysł? A mianowicie dzięki innemu peelingowi, który właśnie stosowany na sucho spełniał inne zadanie niż stosowany na mokro. Teraz każdy peeling do twarzy tak próbuję używać na te dwa sposoby.
Tutaj mamy dokładnie to samo, peeling Nacomi 'pinacolada' stosowany na sucho okazuje się być konkretnym zdzieraczkiem dzięki ziarenkom piasku i wiórkom kokosa, które mocno trą i masują skórę. Na mokro jednak okazuje się być delikatniejszą wersją, bo część konsystencji się rozpuszcza, robi się jeszcze rzadsza, a więc i trze mniej, ale nadal odczuwalnie.
Ja wolę stosować go nie na mokro, ale też nie na zupełnie suchą skórę, raczej tylko na zwilżoną, delikatnie wilgotną, bo wtedy efekt jest dla mniej i mojej skóry najlepszy.
Na mokro ta rzadka konsystencja kiepsko się nadaje, bo całkowicie zjeżdża i znika ze skóry pozostawiając sam piaseczek i wiórki.
Skóra po zabiegu jest delikatnie zaróżowiona, ale jednocześnie gładka, nawilżona i miła w dotyku. Nie pozostawia efektu ściągniętej ani wysuszonej skóry. Pozostawia po sobie fajny, ale delikatny film na skórze.
Skóra potem jest wyraźniej oczyszczona i rozjaśniona. Specjalnego efektu nawilżenia nie zauważyłam, ale może dzięki temu działaniu skóra właśnie nie jest ściągnięta, ani nieprzyjemnie napięta.
Podsumowując, konsystencja pozostawia wiele do życzenia tak samo jak zapach, nie będzie to mój ulubieniec, ale może kiedyś spróbuję innej wersji zapachowej i porównam je sobie.
Znacie ten peeling Nacomi?
Mieliście jakąś wersję tego scrubu?
Pozdrawiam,
Znam markę Nacomi. Z poczatku myslalam ze zapach bedzie piękny ale zawiodłam sie jak napisałaś ze nie przypomina pinacolady ;p
OdpowiedzUsuńDziałanie mogłoby mi się spodobać, ale zapach i konsystencja bardzo mnie zniechęcają do testowania tego produktu.
OdpowiedzUsuńHmm nie wiem czy z Twoją konsystencją nie było 'coś nie tak', sama miałam wersję arbuzową i była właśnie taka jak na filmiku - gęsta, widać było drobinki cukru, nic się nie oddzielało.. Mimo wszystko nie polubiłam tego kosmetyku, dla mnie był za mocny i taki zbyt 'tłustawy' :D
OdpowiedzUsuńJednak nie wypróbuję, mam lepsze peelingi :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za zapachem PinaColady nie wiedzieć czemu :)
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo wrażliwa na zapachy, więc ten wersji bym nie kupiła po tym co piszesz:)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym peelingu, ale wydaje się być ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńNie pachnie jak pinacolada :( szkoda , przyznam ze nie znam tego kosemtyku
OdpowiedzUsuńW działaniu całkiem fajny, szkoda, że konsystencja i zapach nie idą z nim w parze :)
OdpowiedzUsuńO dla Ciebie tandetne opakowanie, a dla mnie całkiem ładne. Zawsze to coś innego, ale skoro się wylewa to już mi się tak nie podoba. Podejrzewam że zapach i oddzielenie się olejku jest wynikiem niedokręconego opakowania już przed używaniem. Jesteś pewna że nikt go nie otwierał przed Tobą?
OdpowiedzUsuńSzkoda że zapach nie wypał, jak przeczytałam opis liczyłam na coś super a raczej nie jestem zainteresowana
OdpowiedzUsuńLubię peelingi:)
OdpowiedzUsuńWygląda średnio, szkoda też, że nie pachnie pinacoladą, bo ja akurat uwielbiam ten zapach :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że sceneria jeszcze świąteczna :D nie miałam okazji go używać, ale też specjalnie mnie nie kusi. Ja bardzo lubię kosmetyki o zapachu pinacolady.
OdpowiedzUsuńA liczyłam na uprzyjemniający aplikację zapach! Konsystencja też taka niezachęcająca, więc raczej się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńA juz leciala mi slinka na sama mysl o tym zapachu a tutaj zonk :(
OdpowiedzUsuńnie miałam nic marki Nacomi i czytając ten post wyobrażałam sobie ten piękny zapach. A tu rozczarowanie. Nie pomyślałam, że można peeling stosować na sucho wzmacniając tym samym efekt zdzierania. Dzięki za podpowiedź :)
OdpowiedzUsuńEch, a liczyłam na śliczny zapach :/
OdpowiedzUsuńOh that face scrub look very gentle darling
OdpowiedzUsuńxx
nie znam, nie mialam nigdy nic z nacomi:) ja odchodze od mechanicznych pelingow na twarz
OdpowiedzUsuńJa miałam wersję czekoladową i byłam nią zachwycona (pachniała jak prawdziwe toffee) tylko, że konsystencja wyglądała całkowicie inaczej niż Twoja :)Mam w planach wersję pomarańczową :)
OdpowiedzUsuńNieprzyjemny zapach skutecznie mnie zniechęca do wypróbowania tego produktu :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem zaciekawiona, pomimo niektórych minusów produktu :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis
OdpowiedzUsuńMarkę znam, ale produktu nie miałam, jednakże ze wzgląd na zapach raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńZapach by mi nie przeszkadzał jeśli rzeczywiście rozjaśnia skórę
OdpowiedzUsuńZ tym zapachem to fail totalny :x
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o firmę - znam inne peelingi i lubię, tego nie miałam i nie wiem czy się pokuszę :x za to ma piękny kolor! ♥
uuu no to faktycznie. Zapach wiele robi..:/
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl
Ciekawi mnie jego zapach.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za peelingami gdzie muszę włożyć rękę do słoiczka ;x
OdpowiedzUsuńSzkoda ze ten zapach nie ciekawy, bo już pisałam do listy. Dzięki Twojej stronie kupiłam sobie sporo fajnych produktów :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich produkty, chętnie spróbowałabym peelingu tym bardziej, że nadaje sie do ust ;)
OdpowiedzUsuńHmmm nie spodobało mi się już opakowanie - trochę mało higieniczne... no ale, to peeling więc mogę używać szpatułki. Co do zapachu, wierzę na słowo;) Fajnie, że znalazłaś dla niego zadowalające Cię zastosowanie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Ale fajnie wygląda! I kolor i konsystencja i nawet zapach mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tego kosmetyku, muszę przy okazji go dorwać :)
Źle nie wygląda, ale to oddzielanie sie olejku, i zapach...hmmm, mimo iż lubie kosmetyki Nacomi, to na ten produkt się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńDla mnie byłby za mocny, takie zdzierali lubię do ciała ale do twarzy wybieram delikatne i najlepiej enzymatyczne
OdpowiedzUsuńNie znam tego peelingu, zapach pewnie też nie jest dla mnie, ale napisałaś, że są inne. Wydaje mi się, że warto go wypróbować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie znam tego pelingu. Ale wydaje się spoko
OdpowiedzUsuńnie wiem czy by u mnie się sprawdził, zapach jednak mnie nie przekonuje
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że to troszeczkę taki niewypał. Ja bardzo lubię wersję peelingu z Nacomi "anti-aging". :)
OdpowiedzUsuńKonsystencja jest dla mnie ważna, więc raczej go sobie daruję :)
OdpowiedzUsuń