Denko | Zużycia 'marzec 2019'
Hejka Kochani,
Początkiem miesiąca czas na drugi comiesięczny post czyli denko, bo nowości już były i to nawet ostatnio.
Zużyć się znowu trochę nazbierało i dzięki temu skutecznie pozbywam się zapasów, które umniejszają się widocznie w szafce.
Dzisiaj zapraszam Was na przegląd 'pustaków' marca :)
Pielęgnacja ciała
Tutaj tradycyjnie już najwięcej produktów do kąpieli.
Wykończyłam płyn do kąpieli Avon o iście świątecznym zapachu 'Gingerbread', fajny na okres około świąteczny, ale na raz i ewentualnie za rok kolejny egzemplarz :)
Pienił się jak każdy inny przyzwoicie, fajnie natłuszczał wodę, pachniał przyjemnie.
Kolejno wykończyłam aż 3 żele pod prysznic Isana, ale nic dziwnego jak używamy je razem z mężem.
Poszły w ruch trzy różne zapachy i tutaj mamy: Fall in Love, który pachniał ciekawie, ale nie był do końca w moim guście, bo wanilia i migdały to nie moje ulubione nuty zapachowe. Pomarańcza też była wyczuwalna, ale w połączeniu z pozostałymi nutami zapachowymi nie zachwycała mnie jego całość. Jeśli ktoś lubi takie zapachy jestem pewna, że będzie zadowolony, bo zapach jest ciekawy i oryginalny. Wyczuwalny i niechemiczny.
Kolejny zapach to Aroma Dusche z papają i hibiskusem, ten zapach był dla mnie piękny, bo pachniał idealnie owocowo-kwiatowo. Nie wiedziałam, że papaja tak ładnie pachnie. Świeżość hibiskusa mieszała się ze słodkością owocu, co bardzo mi odpowiadało i było totalnie w moim guście.
Trzeci żel Isana to Golden Beauty i tutaj zapach też nie był mój jak w przypadku pierwszego. Nie znaczy to, że nie był ładny, to był ciepły, kobiecy i otulający. pachniał delikatnie wanilią, ale nie mdłą i zbyt słodką. Zapach był elegancki, lekko perfumowany i bardzo kobiecy, mogłabym narzec rzec, że dojrzały.
Wykończyłam też esencję do kąpieli 'Głęboki odpoczynek' Kneipp, bardzo ją lubiłam i nawet kupiłam kolejne większe opakowanie :)
Opisywałam ją w osobnym poście, a więc zainteresowanych zapraszam.
Ostatnim produktem w pielęgnacji ciała jest pianka bąbelkowa Ziaja 'truskawkowy puch', zużyliśmy ją jako mydełko do rąk. Pachniała odrobinę sztucznie, trochę zbyt słodko, cukierkowo wręcz. Kojarzyła mi się z takimi żelkami malinkami w otoczce z kuleczek, wiecie o jakie mi chodz?
Mało wydajna, nie wiem czy kupiłabym ponownie, do ciała chyba starczyłaby na kilka użyć ;)
Szamponów w zapasach miałam kiedyś sporo, za dużo..więc rozdawałam je rodzinie, a w tej chwili nie mam żadnego i co skończę muszę kupić nowy.
Ostatnim z zapasów w szafce był szampon do włosów farbowanych InSight, słyszałam o tej marce wiele dobrego, więc mimo że nie mam farbowanych włosów od lat to zaczęłam go używać z wielką nadzieją.
Pierwsze wrażenia były super, ale niestety po 1-2 dniach skóra głowy zaczynała mnie mocniej swędzieć, a jak wiecie mam problem ze skalpem, dlatego nie mogę używać wszystkiego.
Pierwsze mycie było pozytywne, ale już przy drugim i trzecim razem okazało się, że powoduje on u mnie większe swędzenie. Mimo to używałam go naprzemiennie z szamponem leczniczym.
Moje wrażenia gdyby nie swędzenie skóry głowy byłyby dobre, bo włosy po nim wyglądały zdrowo, były lśniące i ładnie się układały. Były gładkie i lejące, czyli takie jak lubię.
Pienił się dobrze, ale zapach mi nie odpowiadał.
Kolejny szampon, który skończyłam to mniejsza tubka Pirolam'u, którego wykończyłam już drugie opakowanie. Ta tubka miała 60 ml i wystarczyła mi na bardzo długo. Wolę jednak opakowanie 150 ml ze względu na buteleczkę i metodę dozowania czyli pompkę.
Niezmiennie mam o nim dobre zdanie i pomaga mi zmniejszyć swędzenie skóry głowy, a także nasilenie łupieżu, nie mniej jednak nie w 100% i prędzej czy później problem nawraca. Myślę, że moja skóry głowy już się do niego przyzwyczaiła, dlatego spróbuję teraz coś innego.
Pełną recenzję szamponu Pirolam pisałam jakiś czas temu, więc zainteresowanych odsyłam właśnie do niej.
Trzeci żel Isana to Golden Beauty i tutaj zapach też nie był mój jak w przypadku pierwszego. Nie znaczy to, że nie był ładny, to był ciepły, kobiecy i otulający. pachniał delikatnie wanilią, ale nie mdłą i zbyt słodką. Zapach był elegancki, lekko perfumowany i bardzo kobiecy, mogłabym narzec rzec, że dojrzały.
Wykończyłam też esencję do kąpieli 'Głęboki odpoczynek' Kneipp, bardzo ją lubiłam i nawet kupiłam kolejne większe opakowanie :)
Opisywałam ją w osobnym poście, a więc zainteresowanych zapraszam.
Ostatnim produktem w pielęgnacji ciała jest pianka bąbelkowa Ziaja 'truskawkowy puch', zużyliśmy ją jako mydełko do rąk. Pachniała odrobinę sztucznie, trochę zbyt słodko, cukierkowo wręcz. Kojarzyła mi się z takimi żelkami malinkami w otoczce z kuleczek, wiecie o jakie mi chodz?
Mało wydajna, nie wiem czy kupiłabym ponownie, do ciała chyba starczyłaby na kilka użyć ;)
Pielęgnacja włosów
W pielęgnacji włosów rzadko pojawia się coś w denku, bo nie przykładam większej uwagi do ich pielęgnacji, ale odkąd zaczęłam pracę, to przyznam się, że regularniej myje włosy.Szamponów w zapasach miałam kiedyś sporo, za dużo..więc rozdawałam je rodzinie, a w tej chwili nie mam żadnego i co skończę muszę kupić nowy.
Ostatnim z zapasów w szafce był szampon do włosów farbowanych InSight, słyszałam o tej marce wiele dobrego, więc mimo że nie mam farbowanych włosów od lat to zaczęłam go używać z wielką nadzieją.
Pierwsze wrażenia były super, ale niestety po 1-2 dniach skóra głowy zaczynała mnie mocniej swędzieć, a jak wiecie mam problem ze skalpem, dlatego nie mogę używać wszystkiego.
Pierwsze mycie było pozytywne, ale już przy drugim i trzecim razem okazało się, że powoduje on u mnie większe swędzenie. Mimo to używałam go naprzemiennie z szamponem leczniczym.
Moje wrażenia gdyby nie swędzenie skóry głowy byłyby dobre, bo włosy po nim wyglądały zdrowo, były lśniące i ładnie się układały. Były gładkie i lejące, czyli takie jak lubię.
Pienił się dobrze, ale zapach mi nie odpowiadał.
Kolejny szampon, który skończyłam to mniejsza tubka Pirolam'u, którego wykończyłam już drugie opakowanie. Ta tubka miała 60 ml i wystarczyła mi na bardzo długo. Wolę jednak opakowanie 150 ml ze względu na buteleczkę i metodę dozowania czyli pompkę.
Niezmiennie mam o nim dobre zdanie i pomaga mi zmniejszyć swędzenie skóry głowy, a także nasilenie łupieżu, nie mniej jednak nie w 100% i prędzej czy później problem nawraca. Myślę, że moja skóry głowy już się do niego przyzwyczaiła, dlatego spróbuję teraz coś innego.
Pełną recenzję szamponu Pirolam pisałam jakiś czas temu, więc zainteresowanych odsyłam właśnie do niej.
Zużyłam i wypróbowała też saszetki szamponów, były przyjemne, ale po jednym użyciu nie wiem czy kupiłabym ponownie. Szampony z Pharmaceris już kiedyś miałam i zawiodły mnie trochę, liczyłam na coś więcej z ich strony.
Pojawiła się też jedna saszetka odżywki do włosów John Masters organics, bardzo przyjemna i ślicznie pachniała. Mam jeszcze dwie inne do wypróbowania.
Pielęgnacja twarzy
Tutaj wykończyłam trzy produkty. Żel do mycia twarzy tymiankowy od Sylveco, o którym się rozpisywałam w osobnym wpisie. Był przyjemny, ale bez większego wow. Jakoś mi nie po drodze z produktami Sylveco.
Z przyjemnością używało mi się produktów Your Natural Side, szkoda, że pojemności były malutkie, więc szybko się skończyły.
Zbawienny dla mnie w trudnych chwilach z cerą okazał się oczar wirginijski, słyszałam o nim wiele dobrego i u mnie też się sprawdził, choć szybko się skończył, bo to jedynie 30 ml. Mam jednak chęć na więcej i na pewno sięgnę po niego ponownie. Opakowanie mi nie odpowiada, bo nie lubię produktów w postaci spray'u, więc musiałam odkręcać i wylewać sobie na wacik, co było problematyczne, bo buteleczka jest szklana i ciężka.
Słyszałam, że oczar potwornie pachnie i nastawiałam się na to, ale po ostatnio używanej wodzie lawendowej tej samej marki, oczar pachniał :) na pewno nie śmierdzi, jedynie ma lekko kwaśny zapach. Kto uważa, że śmierdzi nie do zniesienia polecam kupić wodę lawendową tej firmy :)
Olej z pestki śliwki gościł u mnie pierwszy raz, byłam go bardzo ciekawa. Stosowałam go na noc zamiast kremu do twarzy. Niestety długo mi nie posłużył, bo buteleczka szklana i ciężka przy upadku pękła i olej się wylał. Ciężko mi więc wypowiedzieć się na temat jego działania, ale pierwsze wrażenia były pozytywne.
Kolorówka
Tutaj mam jeden sukces, bo w końcu po ogromnie długim czasie udało mi się wykończyć podkład Catrice. Pisałam o nim post bardzo dawno temu i od tego czasu, a nawet wcześniej nie mogłam go skończyć, bo zwyczajnie malowałam się okazjonalnie.
Dopiero jak wróciłam do pracy zaczęłam regularnie się malować i wtedy dopiero go zdenkowałam.
Moja opinia o nim była średnia, bo cały czas mam wrażenie, że mnie zapycha, ale z biegiem czasu i przy końcówce już zaczęłam go doceniać bardziej niż na początku.
Kolejnym sukcesem dla mnie, co podciągnęłam pod kolorówkę jest wykończenie masełka do ust Nivea. Było bardzo fajne i przyjemne w użyciu, ale tak wydajne, iż miałam wrażenie, że nie skończy się nigdy, dlatego pod koniec już zużywałam je na suche łokcie.
Aplikacja tego typu mi nie odpowiada, dlatego stosowałam je wyłącznie w domu, bo dłubać palcem w produkcie do ust nie lubię, zwłaszcza poza domem kiedy dłonie nie są zbyt czyste, a na koniec lepią się jeszcze od konsystencji.
Niemniej jednak działanie oceniam dobrze, jak do produkty Nivea do ust mają w zwyczaju.
Do denka wpadł również puder w kamieniu antybakteryjny z Selfie Project. Pisałam o nim niedawno, a więc odsyłam do posta.
Niestety nie było mi dane zużyć go do końca, bo spadł mi i reszta się pokruszyła.
Z próbek zużyłam dwie. Jedna to krem matujący Chlochee, który koloryzuje i wygląda jak podkład, a więc jest samowystarczalny już do makijażu. Wykończenie matowe nie utrzymuje się długo niestety, a konsystencja niby rzadka i bezproblemowa szybko zastyga, więc trzeba uwijać się z nakładaniem, bo łatwo narobić plam, gdyż po zastygnięciu krem nie chce się już rozsmarować.
Efekt jest super, jak po podkładzie!
Druga próbka to fluid kryjący z Pharmaceris, co prawda jest on do cery naczynkowej, ale bardzo lubię podkłady tej marki, więc chętnie wypróbowałam. Super krycie, fajna konsystencja. Borykałam się akurat z czerwonymi niedoskonałościami i poradził sobie fajnie z ich zakryciem i wyrównaniem kolorytu skóry. Trwałość też oceniam na plus i jak pokończę zapasy podkładowe mam chęć znowu na podkład tej marki.
Próbki i akcesoria kosmetyczne
Tradycyjnie już pojawiło się opakowanie płatków kosmetyczny Isana bio, które są, a może były moimi ulubionymi, bo ustąpiły miejsca tym obok, Isana super soft, które są solidniejsze i grubsze. Przerzuciłam sie teraz na nie, choć dałam im na razie dwie szansy i póki co wygrywają. Cena ta sama, a jakość lepsza :) ciekawe jak długo się nie popsują?!
Mały sukces również tutuaj, udało mi się skończyć maseczkę oczyszczającą do twarzy Babuszki Agaffi, która już chwilę była po terminie. Kosmicznie wydajna, używana raz za razem, a za nic w świecie nie chciała sie skończyć, ale udało się !
Mimo skończonej daty nie zrobiła mi nic złego, wręcz przeciwnie uspokajała, rozjaśniała i podleczała moją kapryśną skórę. Bardzo fajna, choć ciężko się zmywa, bo się ślizga.
Mini krem, a właściwie żel pod oczy Lumene gościł u mnie nie pierwszy raz, ale przeszedł bez większego szału. Szybko wnika w skórę (dlatego nie lubię konsystencji żelową w okolicę oczu), nie pozostaje na nich, za to powieki nadal spreawiają wrażenie ściągniętych i mało nawilżonych. Doszłam do wniosku, że on raczej odpowiada za nawodnienie okolicy oka niżeli za nawilżenie.
Nie zrobił też nic złego, a podrażniona wtedy moja skóra na powiekach została po nim złagodzona.
I na koniec kilka próbek, mamy tutaj peeling do twarzy John Masters organics, krótko mówiąc zawiódł mnie, bo słabo peelingował, drobinki są rzadko osadzone, a ja lubię porządne zdzieraczki.
Kremy Resibo również nie wywołały moich pozytywnych odczuć, a spodziewałam się "wow" w momencie zetknięcia się z marką Resibo po raz pierwszy. Może te kremy nie są zwyczajnie dla mnie, ale mam jeszcze inne próbki tej firmy, więc zobaczymy.
Vianek krem na noc, pachnie mało przyjemnie, ale dobrze spisuje się do skóry problematycznej, choć 2-3 użycia to za mało, by o nim cokolwiek powiedzieć. Mam na niego kiedyś ochotę.
Maseczka łagodząca Multibiomask, super się spisała do mojej wysypanej i zaczerwienionej ostatnio cery.
Denko dobiegło końca, oj było co opisywać :)
Znowu jestem z siebie zadowolona.
A Wy mieliście coś z mojego denka u siebie?
Dajcie znać jak się u Was spisywało.
Pozdrawiam
Znam tylko podkład Catrice, ale się z nim nie polubiłam. Ładnie Ci poszło! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne denko. Super Ci poszło 😉 Miałam jedynie żel Isana z papają i hibiskusem, który dobrze wspominam 😊
OdpowiedzUsuńSame fajne kosmetyki.:)
OdpowiedzUsuńZnam esencje do kapieli od Kneipp, musze udac sie po nowe zapachy :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pianka Ziaji nie do końca się spisała, miałam ochotę na coś z tej serii..
OdpowiedzUsuńLubię podkład HD Catrice :)
OdpowiedzUsuńŻel Sylveco lubię, a z ich produktów moim ulubieńcem jest lipowy płyn micelarny :)
OdpowiedzUsuńSpore denko :) Ciekawi mnie ten szampon Pirolam :)
OdpowiedzUsuńsporo znam, ale widac ze wreszcie zaczelas się myc! (taki żarcik piątkowy) ;P Muszę się zabrać za swój catrice jak skoncze obecny pokład bo też juz czeka i czas najwyzszy
OdpowiedzUsuńsporo tego :)
OdpowiedzUsuńŚwietne denko. :)
OdpowiedzUsuńTym razem kilka produktów znam :). Pirolam stosuje mój ukochany, w połączeniu z emulsją zoxiderm daje świetne efekty, które o dziwo sporo się utrzymują :)
OdpowiedzUsuńNie używałam żadnego wymienionego przez Ciebie produktu, aż dziwne :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne denko. Ja uwielbiam ten podkład z Catrice. Powoli denkuję 4 buteleczkę ;)
OdpowiedzUsuńOh very interesting products darling~
OdpowiedzUsuńNivea is alwsys one of my favorites
xx
Niestety nic nie miałam z Twojego denka :( ALe olej z pestek śliwki chętnie przetestuję! :)
OdpowiedzUsuńCałkiem zacne denko :) Obecnie mamy tyyyle próbek różnych kremów, balsamów i szamponów, że nie wiemy czego używać xD
OdpowiedzUsuńSporo tego towaru. Mnie zawsze zużycia pokonują na etapie zbierani pustych opakowań.
OdpowiedzUsuńPokaźnie! Ja tej Isany z łabędziem nigdy nie widziałam, dla samego opakowania pewnie bym się skusiła bo mam do nich słabość :)
OdpowiedzUsuńLubię żele Isany, ale tych wariantów nie miałam.
OdpowiedzUsuńŚwietne denko, jestem pod wrażeniem. Też słyszałam dużo dobrego o oczarze wirginijskim, muszę go w końcu wypróbować.
OdpowiedzUsuńOpakowania żeli Isana są tak słodkie że za sam wygląd bym je kupiła
OdpowiedzUsuńUświadomiłam sobie, że mam zaległości w żelach z Isany. Chodzi mi o to, że wciąż przybywają jakieś nowinki, a ja nic nie kupuję. Koniecznie musze to nadrobić.
OdpowiedzUsuńSporo tego! ten podkład z Catrice bardzo lubiłam ;) jednak wiosną stosuje coś lżejszego ;)
OdpowiedzUsuńObserwujemy? zacznij i daj znać u mnie ;)
www.jagglam.blogspot.com
Ogromne denko! Niestety, nie miałam okazji wypróbować nic z podanych rzeczy, może czas nadrobić nigdy nie mówię nigdy a lubię wypróbować wszystko na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡
Sporo skarbów :)
OdpowiedzUsuńSpore to denko :) ja miałam podkład z Catrice ale u mnie się nie sprawdził i oddałam go siostrze. :)
OdpowiedzUsuńOjeju, trochę tych zużyć jest! Żele isana są dobre i lubie je, niestety mój facet niekoniecznie bo mają zazwyczaj owocowo-kwiatowe zapachy, za którymi nie przepada. Ale .. więcej dla mnie! :D
OdpowiedzUsuńU mnie szampony Pharmaceris spisują się świetnie,zwłaszcza sebopurrin h, uwielbiam go za to, że nie muszę juj myć codziennie głowy.
OdpowiedzUsuńChciałam kupić mocniej kryjący podkład i myślałam o tym z Catrice, ale właśnie tego zapychania się boję :(
OdpowiedzUsuńOczywiście miałam te żele z isany...zresztą chyba każda z nas je miała- dla mnie są fajne;)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
wow, sporo tego!! ciekawią mnie zapachy tych żeli :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam płyny do kąpieli z Avonu, ale fakt, że zapach piernika świetnie relaksuje zimą, a wiosną i latem chciałoby się czegoś świeżego lub owocowego. Ja teraz kończę płyn z wanilią i już też mnie męczy ta otulająca wanilia.
OdpowiedzUsuńhttps://krolowa-karo.pl/ - zostawiam adres, bo blogger odeśle Cię na mojego starego bloga ;)
U mnie żel tymiankowy miał świetne właściwości, ale zapachu nie zniosłam :(
OdpowiedzUsuńGratuluję zużyć :))
OdpowiedzUsuńMiałam ten podkład catrice:)
OdpowiedzUsuńTą maskę od Babuszki bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńThanks so much for share this products with us, all looks great!.
OdpowiedzUsuń-XOXO, BEA.
seempiternal.blogspot.com
Bardzo lubię płyny do kąpieli i żele od Avon. Świetne do domowego spa :)
OdpowiedzUsuńja już też denko ;( muszę sobie zamówić nowe kosmetyki do pielęgnacji i chyba jak zwykle będzie to seria Planet Spa od Avon tylko jeszcze nie wiem na które się dokładnie skuszę :D no i muszę wypróbować ich maseczek bo słyszałam, że są fajne (a Panda na zdjęciu wygląda uroczo!) - dobrze, że ostatnio założyłam sobie u nich konto https://start.avonpolska.pl/zalozkonto to zamówię sobie wszystko na dniach i mam nadzieję, że po majówce już u mnie będzie :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne denko :)
OdpowiedzUsuń