Denko / Zużycia 'grudzień 2018'
Cześć Moi Mili,
Przychodzę do Was dzisiaj z ostatnim grudniowym denkiem 2018. Cieszę się, że w ubiegłym roku po prawie 3 letniej przerwie postanowiłam wrócić do cyklu postów ze zużyciami. Sprawiają mi one sporo frajdy, a dodatkowo dają mi pogląd na zużycia i motywują do zużywania zapasów, a także do wykańczania napoczętych produktów i zmniejszania ich ilości.
A co Wam daje robienie denek u siebie, jeśli je robicie?
Denko / Zużycia 'grudzień 2018'
Pielęgnacja twarzy i zapachy
Denkowanie zapachów nie idzie mi najszybciej, choć ostatnio się poprawiłam i używam ich regularnie, a zapasy mam sporo, więc to powód to radości ;)
W grudniu wykończyłam zapach Elizabeth Arden Lavender, strasznie lubię jej zapachy z tej serii, a teraz pojawiło się tyle rodzai, że ciężko wybrać. Ten z lawendą od razu mi się spodobał, choć wielką fanką lawendy nie jestem i tutaj nie jest ona zbytnio wyczuwalna w swój charakterystyczny sposób. W ciemno nigdy bym nawet nie powiedziała, że to zapach z lawendową nutą.
Był prześliczny!
Vichy, Mineral 89 czyli coś na wzór serum nawilżającego, które wykończyłam po długich miesiącach użytkowania, bo było tak kosmicznie wydajne! Niestety nie spełniło ono u mnie swojego zadania, ale dokładniej o mojej opinii na jego temat mogliście przeczytać niedawno w osobnym poście.
Tołpa, idealic - Upiększający krem regenerujący na noc, wykończyłam go pomimo końca terminu ważności i spisał się dobrze na noc. Byłam z niego zadowolona, bo regenerował skórę twarzy, nawilżał i uspokajał ją. Chętnie kiedyś do niego jak i do całej serii idealic wrócę.
Osobiście polecam też maskę z tej serii, która opisywałam w czerwcu.
Delia, Keratynowa maska do włosów - była świetna chyba jedna z lepszych jakie miałam, zresztą to już druga maska tego typu z Delii jaką miałam i byłam zachwycona działaniem.
Więcej pisałam o niej w osobnym poście, a więc ciekawych zapraszam.
Udało mi się też dokończyć szampon do włosów dla dzieci Johnson's bedtime, na który moje córki jak się okazało mają chyba uczulenie i nie zużyły prawie nic.
Szampony dla dzieci jednak nie są dla mnie i nie przysłużył mi się niczym konkretnym. Nie stosowałam go jednak na skórę głowy z obawy na jej reakcję, zużyłam by się nie zmarnował do pierwszego umycia włosów na całej długości, potem poprawiałam mycie innym szamponem, bo ten średnio sobie radzi z włosami osoby dorosłej ;)
Radical med, szampon przeciwłupieżowy - zamówiłam go przy okazji zamówienia w doz'ie, szukałam czegoś innego niż Pirolam przeciwłupieżowego, a ten szampon wydał mi się ciekawy.
Używałam go razem z mężem, jednak nie zadziałał u mnie przeciwłupieżowo nic a nic, choć ogólnie nie był zły. Jednak pod względem łupieżu nie mogę polecić, bo nie działa na mój łupież.
Ogólnie miał fajną, żelową konsystencją, był wydajny i dobrze się pienił.
Butelka jednak pozostawia trochę do życzenia, bo jest twarda i ciężko wydusić z niej szampon, zwłaszcza przy końcu, kiedy to strasznie strzela i odskakuje w miejscu naciskania.
Isana, limitowane żele pod prysznic - goszczą u mnie regularnie i w grudniu (choć jedno opakowanie jest z listopada, bo gdzieś mi wypadło podczas tamtego denka) zużyłam kilka opakowań, wszystkie spisały się u mnie idealnie i ciekawiły zapachem. Najmniej pod względem zapachu podpasował mi Sweet Feelings, ale za to dwa pozostałe nadrobiły to z nawiązką.
Więcej o nich pisałam w osobnym poście zbiorowym.
Do kąpieli zużyłyśmy Luksusowy eliksir Avon Caribean Escape z pyłem z pereł i algami. Brzmi luksusowo? To prawda, ale totalnie mnie zawiódł. Jedynym plusem była jego kremowa i perłowa konsystencja, która wyglądała pięknie solo, ale w wodzie nie robił nic specjalnego. Zapach elegancki, delikatny i kobiecy, pienił się dobrze, ale też się nie wyróżniał niczym szczególnym.
Cena wyższa niż te tradycyjne płyny Avon, które uwielbiam, a więc więcej na niego się nie skuszę.
W końcu udało mi się zużyć coś z produktów do pielęgnacji paznokci i manicure, mowa tutaj o małej wersji Cleaner'a z NeoNail, który kupiłam dawno temu wraz z całym zestawem startowym kiedy to zaczęłam sama robić hybrydy w domowym zaciszu.
Było to w kwietniu 2017 roku! I od tego czasu używałam zazwyczaj tylko jego, więc popatrzcie jaki był kosmicznie wydajny!
Poza tym był ok i jak pokończę kiedyś zapasy to chętnie do niego wrócę ponownie.
Minus za opakowanie, bo napisy się odklejają i zostają na skórze dłoni.
Kąpiel borowinowa Tołpa to coś godnego uwagi, zużyłam drugie mini opakowanie i choć teraz występuje w odrobinę innej wersji chętnie do niej powrócę.
Jeśli jesteście ciekawi jej leczniczego działania w kąpieli zachęcam do zapoznania się z osobnym postem.
Jeśli mowa o marce Tołpa to od razu słów kilka o soli do kąpieli po ciężkim dniu z nowej serii spa detox.
Byłam jej bardzo ciekawa, bo sole do kąpieli wprost uwielbiam i bardzo na nią liczyłam, niestety zawiodła mnie i pod względem zapachu i tego, że w wodzie gdzieś zginęła. Zapach jest ładny, odprężający, ale tylko wprost z opakowania, bo po wsypaniu jej do wody jakoś wszystko gdzieś znika.
Może nalałam za dużo wody?
Muszę spróbować kiedyś ponownie, ale póki co jestem na nie.
Maseczki do twarzy na końcówce terminu, a nawet po nim zużyłam dwie, które wygrzebałam ze starych zapasów.
Pierwsza to maska oczyszczająca Vianek, moja druga sztuka (poprzednia była w listopadzie) po terminie, szkoda, bo okazało się, że po niej miałam lekki wysyp na twarzy, więc podejrzewam tutaj termin.. dlatego chciałabym kiedyś wypróbować ją jeszcze raz, ale już w terminie ważności.
Miała kremową konsystencję, którą łatwo się rozprowadzało, ale koszmarnie zmywało! Musiałam męczyć się wacikiem, a dopiero potem zmyć wodą, bo ręce ślizgały się niemiłosiernie.
Zapach też mi się nie podobał, bo pachniała jak drożdże.
Druga maska to Dermaglin Kleopatra - żałuję, że tak późno po nią sięgnęłam, bo okazała się być świetna, mimo że termin minął końcem sierpnia.
Maseczka mocno kryjąca, kremowa w kolorze ciemnej zieleni. Opakowanie spore, bo ma aż 20 g, więc starczyłoby na dwa użycia, ale w związku z terminem, nie chciałam już jej dzielić na dwa razy, by czekała jeszcze otwarta na kolejne użycie.
Maseczka szybko zasycha na twarzy, ale w ciepłej kąpieli nie wysycha całkowicie. Przyjemnie się rozprowadza, jest niesamowicie miła na skóry. Nie sprawia problemów jej zmywanie, a potem skóra jest nieściągnięta, choć jest to głównie glinka, po której skóra lubi być ściągnięta.
Czuję, że po tej maseczce buzia jest odżywiona i dopieszczona. Miękka i nawilżona, aż chce się więcej i chyba jak wykończę trochę zapasy maseczek kupię ją ponownie.
Ostatni produkt to moje ulubione płatki kosmetyczne Isana bio, których chyba już nie muszę opisywać. Najlepsze i jedyne tak solidne.
Tak wygląda moje denko grudniowe uważam, że poszło mi świetnie :)
Motywuje mnie to do dalszego i szybszego zużywania zapasów, a więc już na poczet stycznia mam sporo pustych opakowań wykończonych ;)
Osobiście polecam też maskę z tej serii, która opisywałam w czerwcu.
Pielęgnacja włosów
Do włosów udało mi się wykończysz aż 3 produkty, co jest dużym wyczynem, bo do pielęgnacji włosów nie przywiązuję większej uwagi.Delia, Keratynowa maska do włosów - była świetna chyba jedna z lepszych jakie miałam, zresztą to już druga maska tego typu z Delii jaką miałam i byłam zachwycona działaniem.
Więcej pisałam o niej w osobnym poście, a więc ciekawych zapraszam.
Udało mi się też dokończyć szampon do włosów dla dzieci Johnson's bedtime, na który moje córki jak się okazało mają chyba uczulenie i nie zużyły prawie nic.
Szampony dla dzieci jednak nie są dla mnie i nie przysłużył mi się niczym konkretnym. Nie stosowałam go jednak na skórę głowy z obawy na jej reakcję, zużyłam by się nie zmarnował do pierwszego umycia włosów na całej długości, potem poprawiałam mycie innym szamponem, bo ten średnio sobie radzi z włosami osoby dorosłej ;)
Radical med, szampon przeciwłupieżowy - zamówiłam go przy okazji zamówienia w doz'ie, szukałam czegoś innego niż Pirolam przeciwłupieżowego, a ten szampon wydał mi się ciekawy.
Używałam go razem z mężem, jednak nie zadziałał u mnie przeciwłupieżowo nic a nic, choć ogólnie nie był zły. Jednak pod względem łupieżu nie mogę polecić, bo nie działa na mój łupież.
Ogólnie miał fajną, żelową konsystencją, był wydajny i dobrze się pienił.
Butelka jednak pozostawia trochę do życzenia, bo jest twarda i ciężko wydusić z niej szampon, zwłaszcza przy końcu, kiedy to strasznie strzela i odskakuje w miejscu naciskania.
Kąpiel i prysznic
W tej kategorii niezmiennie pojawia się najwięcej, zwłaszcza odkąd używam żeli razem z mężem, a do kąpieli płynów razem z córkami ;)Isana, limitowane żele pod prysznic - goszczą u mnie regularnie i w grudniu (choć jedno opakowanie jest z listopada, bo gdzieś mi wypadło podczas tamtego denka) zużyłam kilka opakowań, wszystkie spisały się u mnie idealnie i ciekawiły zapachem. Najmniej pod względem zapachu podpasował mi Sweet Feelings, ale za to dwa pozostałe nadrobiły to z nawiązką.
Więcej o nich pisałam w osobnym poście zbiorowym.
Do kąpieli zużyłyśmy Luksusowy eliksir Avon Caribean Escape z pyłem z pereł i algami. Brzmi luksusowo? To prawda, ale totalnie mnie zawiódł. Jedynym plusem była jego kremowa i perłowa konsystencja, która wyglądała pięknie solo, ale w wodzie nie robił nic specjalnego. Zapach elegancki, delikatny i kobiecy, pienił się dobrze, ale też się nie wyróżniał niczym szczególnym.
Cena wyższa niż te tradycyjne płyny Avon, które uwielbiam, a więc więcej na niego się nie skuszę.
Miniaturki, saszetki i inne
W końcu udało mi się zużyć coś z produktów do pielęgnacji paznokci i manicure, mowa tutaj o małej wersji Cleaner'a z NeoNail, który kupiłam dawno temu wraz z całym zestawem startowym kiedy to zaczęłam sama robić hybrydy w domowym zaciszu.
Było to w kwietniu 2017 roku! I od tego czasu używałam zazwyczaj tylko jego, więc popatrzcie jaki był kosmicznie wydajny!
Poza tym był ok i jak pokończę kiedyś zapasy to chętnie do niego wrócę ponownie.
Minus za opakowanie, bo napisy się odklejają i zostają na skórze dłoni.
Kąpiel borowinowa Tołpa to coś godnego uwagi, zużyłam drugie mini opakowanie i choć teraz występuje w odrobinę innej wersji chętnie do niej powrócę.
Jeśli jesteście ciekawi jej leczniczego działania w kąpieli zachęcam do zapoznania się z osobnym postem.
Jeśli mowa o marce Tołpa to od razu słów kilka o soli do kąpieli po ciężkim dniu z nowej serii spa detox.
Byłam jej bardzo ciekawa, bo sole do kąpieli wprost uwielbiam i bardzo na nią liczyłam, niestety zawiodła mnie i pod względem zapachu i tego, że w wodzie gdzieś zginęła. Zapach jest ładny, odprężający, ale tylko wprost z opakowania, bo po wsypaniu jej do wody jakoś wszystko gdzieś znika.
Może nalałam za dużo wody?
Muszę spróbować kiedyś ponownie, ale póki co jestem na nie.
Maseczki do twarzy na końcówce terminu, a nawet po nim zużyłam dwie, które wygrzebałam ze starych zapasów.
Pierwsza to maska oczyszczająca Vianek, moja druga sztuka (poprzednia była w listopadzie) po terminie, szkoda, bo okazało się, że po niej miałam lekki wysyp na twarzy, więc podejrzewam tutaj termin.. dlatego chciałabym kiedyś wypróbować ją jeszcze raz, ale już w terminie ważności.
Miała kremową konsystencję, którą łatwo się rozprowadzało, ale koszmarnie zmywało! Musiałam męczyć się wacikiem, a dopiero potem zmyć wodą, bo ręce ślizgały się niemiłosiernie.
Zapach też mi się nie podobał, bo pachniała jak drożdże.
Druga maska to Dermaglin Kleopatra - żałuję, że tak późno po nią sięgnęłam, bo okazała się być świetna, mimo że termin minął końcem sierpnia.
Maseczka mocno kryjąca, kremowa w kolorze ciemnej zieleni. Opakowanie spore, bo ma aż 20 g, więc starczyłoby na dwa użycia, ale w związku z terminem, nie chciałam już jej dzielić na dwa razy, by czekała jeszcze otwarta na kolejne użycie.
Maseczka szybko zasycha na twarzy, ale w ciepłej kąpieli nie wysycha całkowicie. Przyjemnie się rozprowadza, jest niesamowicie miła na skóry. Nie sprawia problemów jej zmywanie, a potem skóra jest nieściągnięta, choć jest to głównie glinka, po której skóra lubi być ściągnięta.
Czuję, że po tej maseczce buzia jest odżywiona i dopieszczona. Miękka i nawilżona, aż chce się więcej i chyba jak wykończę trochę zapasy maseczek kupię ją ponownie.
Ostatni produkt to moje ulubione płatki kosmetyczne Isana bio, których chyba już nie muszę opisywać. Najlepsze i jedyne tak solidne.
Tak wygląda moje denko grudniowe uważam, że poszło mi świetnie :)
Motywuje mnie to do dalszego i szybszego zużywania zapasów, a więc już na poczet stycznia mam sporo pustych opakowań wykończonych ;)
Pozdrawiam,
Trochę Ci się nazbierało tych zużytych produktów. Nie miałam okazji używać niczego z Twojego postu, ale te żele z Isany świetnie się prezentują. Mogłąbym je kupić :D :D
OdpowiedzUsuńJa mam tylko Vichy ;)
OdpowiedzUsuńMam bzika na punkcie kosmetyków do kąpieli, więc żele na pewno wypróbuję. 😊
OdpowiedzUsuńTę maskę Kleopatra tak zachwalałaś na Stories że naprawdę chętnie po nią sięgnę jak tylko zmniejszę trochę zapasy! Maseczki Dermaglin lubię bardzo, ale tej jakoś nigdy nie miałam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię żele z ISANY. Krem z Tołpy też kiedyś miałam i bym bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńLubię takie zestawienia chociaż...sama ich nie robię. Chyba moje zużycia nie byłyby takie spektakularne...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Powtarzam się, ale kocham żele Isany i nie wiem, ile buteleczek miesięcznie zużywam 😂
OdpowiedzUsuńTen zapach Elizabeth Arden Lavender znam, mam i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńDawno już nie miałam żelu z Isany, trzeba się wybrać do Rossmanna :D
Żele od isany także goszczą u mnie często
OdpowiedzUsuńSporo ciekawych produktów. Szkoda z tym boosterem od VIchy, nakręcona na niego byłam ://
OdpowiedzUsuńSporo produktów udało Ci się zużyć :)
OdpowiedzUsuńPiekne denko, tez mam ochote poznac ten zapach Arden :D
OdpowiedzUsuńKrem Tołpa Idealic to dla mnie najstarszliwszy bubel. Totalny nie wypał, i mimo, że dawałam mu sporo szans to wylądował w koszu.
OdpowiedzUsuńLawendowa Elizabeth Arden jest piękna:)
OdpowiedzUsuńBrawo Ty!
OdpowiedzUsuńLubię żele Isany, ale o dziwo dawno żadnego nie miałam. Kilka starych edycji czeka w zapasach. Muszę w końcu wyjąć :)
OdpowiedzUsuńJa z Twojego denka znam tylko maseczkę z Vianka i bardzo ją lubiłam :)
OdpowiedzUsuńżele isana bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńNie znam większości produktów, ale maski Dermaglin lubię i pewnie jeszcze do nich wrócę:)
OdpowiedzUsuńgratulację zużyć! :D
OdpowiedzUsuńZnam tylko maskę Kleopatrę:)
OdpowiedzUsuńŁadnie Ci poszło zużywanie:)
Nie znam żadnego z tych kosmetyków. Seria Green Tea od Elizabeth Arden mnie ciekawi, ale nie przepadam za zapachem zielonej herbaty :D
OdpowiedzUsuńZnam zapach Elizabeth Arden Lavender, ostatnio zamówiłam kolejny flakonik tej marki, ale z innym bukietem.
OdpowiedzUsuńIsana ma bardzo fajne zapachy.
OdpowiedzUsuńŻele z Isany zawsze ładnie się prezentują :D
OdpowiedzUsuńŻele isany lubię, a maska vianek jak wiesz u mnie sprawdziła się super :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię żele z Isany, akurat tych zapachów nie miałam, bo co poszłam to były pustki w limitkach.
OdpowiedzUsuńŻele Isany u mnie czekają na żużycie :) A zapach E.Arden bardzo lubię tylko w wersji zielona herbata :) Też robię denka - taki rachunek sumienia ile zużyłam i ciągle za mało ;)
OdpowiedzUsuńJa postanowiłam skończyć moją przygodę z denkami całkowicie, albo przenieść ją na instagrama. Ta tematyka niezbyt ciekawiła moich czytelników, co było bardzo zauważalne w statystykach. Zużyłaś bardzo dużo kosmetyków. Gratulacje :). Jak już Ci wspominałam używałam boostera i miałam podejście do serii cameleo z delii. Reszty produktów nie znam i fajnie mi się czytało ich szybkie recenzje :)
OdpowiedzUsuńKąpiel borowinową od Tołpy uwielbiam, a kosmetyków od Vianek nie cierpię :D
OdpowiedzUsuńjak ja nie cierpię kosmetyków Vichy. Jeszcze nie było takiego który by mnie nie uczulił.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że dzięki Tobie mogłam poznać maskę Delia, rozważę zakup w przyszłości :)
OdpowiedzUsuń