Palmer's, Coconut Oil Formula - Balsam do ciała Natural Bronze
Hej,
Jedną z premier lipca w Rossmannie był brązujący balsam do ciała Palmer's, który miałam okazję przetestować jeszcze zanim pojawił się na sklepowej półce.
Wiele z Was, ale także i ja kiedy pokazałam balsam w nowościach była go ciekawa, a więc czym prędzej zabrałam się za jego testowanie.
Jak się spisał i w jakim stopniu oraz z jakim skutkiem brązowił skórę?
Tego przekonacie się w dalszej części posta i na zdjęciach.
Palmer's, Coconut Oil Formula - Balsam do ciała Natural Bronze 250 ml
Skład:
Szata graficzna bardzo mi się podoba, bo naklejki z przodu i z tyłu opakowania są ciemno brązowe sprawiające wrażenie 'starych', lekko powycierane. Naklejki nie odklejają się pod wpływem wilgoci i konsystencji.
Z tyłu na naklejce jest dodatkowo papierowa etykieta z polskim opisem produktu, która o dziwo też trzyma się bez zarzutu.
Butelka zakończona jest dozownikiem w postaci pompki, również w kolorze brązowym.
Pompka oryginalnie jest zabezpieczona, po odbezpieczeniu wydłuża się.
Pompka jest bardzo wygodna, nie zacina się, nie pryska balsamem na odległość podczas naciskania, nie wyślizguje się nawet kiedy dłonie są pokryte balsamem.
Dozuje odpowiednią ilość produktu, generalnie nie sprawia żadnego problemu.
Ekspresowo się rozsmarowuje nie pozostawiając białej powłoki, szybko się wchłania i jest wydajny.
Po aplikacji należy jednak odczekać chwilę zanim nałożymy ubranie, tak jest w zaleceniu, przyznam się, że ja czekałam chwilę, ale niezbyt długą i nie zaobserwowałam żadnego plamienia. Balsam też nie pozostawia lepiej warstwy, ani przeszkadzającego filmu na skórze.
Zapach balsamu bardzo przypadł mi do gustu, jest charakterystyczny dla marki Palmer's, bo pachnie kokosowo i kremowo, dosyć intensywnie, ale nie za mocno. Zdaję sobie jednak sprawę, że tyle ile osób go kocha, tyle też nienawidzi i nie może go znieść.
Przed pierwszym użyciem:
Efekt był zauważalny już po pierwszej aplikacji, delikatnie, ale jednak skóra już była lekko muśnięta słońcem.
Po pierwszej aplikacji:
Po każdej kolejnej aplikacji, a zrobiłam ich za pierwszym razem trzy efekt był mocniej widoczny.
Po 3 aplikacjach:
Potem zrobiłam przerwę, kolor ładnie zszedł ze skóry bez plam, ale potem chciałam odnowić opaleniznę i serie smarowania codziennie rozpoczęłam ponownie. Doszłam do 4 razy.
Po 4 aplikacjach:
Od razu co możecie zauważyć to fakt, że skóra idzie w tonację pomarańczowo-żółtą, wiem że wielu osobom nie będzie to odpowiadać, ale moja skóra naturalnie też opala się na podobny odcień, więc był to dla mnie na plus.
Po 4 aplikacjach zrobiłam dzień przerwy na peeling ciała, a po nim nie balsamuję ciała, by nie tracić wspaniałego efektu po moim ulubionym peelingu!
Na następny dzień, w którym chciałam znowu zaaplikować balsam zauważyłam nieestetyczne plamy na nogach! Miejscami efekt brązującego balsamu został, miejscami skóra była jasna.. ohydnie to wyglądało, aż było mnie wstyd odsłaniać nogi.
Tutaj możecie zobaczyć mniej więcej jak to wyglądało, choć powiem Wam, że najgorzej było na udach i pod kolanami.
Nie mam pojęcia czemu taki efekt tego towarzyszył, bo przy pierwszym podejściu (również peelingowałam ciało) nie zauważyłam takiego efektu.
Teraz będę robić kolejne podejście do niego, ale obawiam się, że im więcej warstw tym bardziej plamy po peelingu będzie widać.
Mimo to sentyment do tego balsamu pozostał i nadal uważam go za fajny produkt, choć trzeba uważać. Pewnie jeśli skóra jest bardziej opalona naturalnie, a nie biała jak moja efekt ścierania się będzie mniej widoczny.
Dodatkowo balsam bardzo dobrze nawilża ciało, łagodzi też podrażnienia po goleniu, sprawa, że skóra jest miękka i gładka w dotyku.
Jego cena jest dość wysoka, więc nie wiem czy w regularnej cenie bym po niego sięgnęła, ale i tak uważam, że to balsam do ciała godny uwagi.
A Wy lubicie balsamy brązujące?
Znacie już tę nowość?
A może nie lubicie produktów Plamer's?
Opakowanie i dozowanie
Plastikowa, smukła i wysoka butelka o pojemności 250 ml, która stabilnie stoi na półce, nie przewraca się i dodatkowo ładnie wygląda.Szata graficzna bardzo mi się podoba, bo naklejki z przodu i z tyłu opakowania są ciemno brązowe sprawiające wrażenie 'starych', lekko powycierane. Naklejki nie odklejają się pod wpływem wilgoci i konsystencji.
Z tyłu na naklejce jest dodatkowo papierowa etykieta z polskim opisem produktu, która o dziwo też trzyma się bez zarzutu.
Butelka zakończona jest dozownikiem w postaci pompki, również w kolorze brązowym.
Pompka oryginalnie jest zabezpieczona, po odbezpieczeniu wydłuża się.
Pompka jest bardzo wygodna, nie zacina się, nie pryska balsamem na odległość podczas naciskania, nie wyślizguje się nawet kiedy dłonie są pokryte balsamem.
Dozuje odpowiednią ilość produktu, generalnie nie sprawia żadnego problemu.
Konsystencja i zapach
Balsam jest średnio-gęstej konsystencji, ma biały kolor i przypomina mleczko.Ekspresowo się rozsmarowuje nie pozostawiając białej powłoki, szybko się wchłania i jest wydajny.
Po aplikacji należy jednak odczekać chwilę zanim nałożymy ubranie, tak jest w zaleceniu, przyznam się, że ja czekałam chwilę, ale niezbyt długą i nie zaobserwowałam żadnego plamienia. Balsam też nie pozostawia lepiej warstwy, ani przeszkadzającego filmu na skórze.
Zapach balsamu bardzo przypadł mi do gustu, jest charakterystyczny dla marki Palmer's, bo pachnie kokosowo i kremowo, dosyć intensywnie, ale nie za mocno. Zdaję sobie jednak sprawę, że tyle ile osób go kocha, tyle też nienawidzi i nie może go znieść.
Działanie, moje wrażenia i efekt na zdjęciach
Już od pierwszego użycia mimo obaw, bo zawsze takie miałam jeśli chodzi o produkty brązujące byłam zachwycona. Zachwycona łatwością aplikacji, przyjemnością używania, zapachem, a na drugi dzień delikatnym efektem, co najważniejsze bez plam! Aż nie mogłam się doczekać kolejnej aplikacji.Przed pierwszym użyciem:
Efekt był zauważalny już po pierwszej aplikacji, delikatnie, ale jednak skóra już była lekko muśnięta słońcem.
Po pierwszej aplikacji:
Po każdej kolejnej aplikacji, a zrobiłam ich za pierwszym razem trzy efekt był mocniej widoczny.
Po 3 aplikacjach:
Potem zrobiłam przerwę, kolor ładnie zszedł ze skóry bez plam, ale potem chciałam odnowić opaleniznę i serie smarowania codziennie rozpoczęłam ponownie. Doszłam do 4 razy.
Po 4 aplikacjach:
Od razu co możecie zauważyć to fakt, że skóra idzie w tonację pomarańczowo-żółtą, wiem że wielu osobom nie będzie to odpowiadać, ale moja skóra naturalnie też opala się na podobny odcień, więc był to dla mnie na plus.
Po 4 aplikacjach zrobiłam dzień przerwy na peeling ciała, a po nim nie balsamuję ciała, by nie tracić wspaniałego efektu po moim ulubionym peelingu!
Na następny dzień, w którym chciałam znowu zaaplikować balsam zauważyłam nieestetyczne plamy na nogach! Miejscami efekt brązującego balsamu został, miejscami skóra była jasna.. ohydnie to wyglądało, aż było mnie wstyd odsłaniać nogi.
Tutaj możecie zobaczyć mniej więcej jak to wyglądało, choć powiem Wam, że najgorzej było na udach i pod kolanami.
Postanowiłam nie dokładać kolejnych warstw, a dać temu zejść, co zajęło kilka dni, ale poszło dość sprawnie..
Nie mam pojęcia czemu taki efekt tego towarzyszył, bo przy pierwszym podejściu (również peelingowałam ciało) nie zauważyłam takiego efektu.
Teraz będę robić kolejne podejście do niego, ale obawiam się, że im więcej warstw tym bardziej plamy po peelingu będzie widać.
Mimo to sentyment do tego balsamu pozostał i nadal uważam go za fajny produkt, choć trzeba uważać. Pewnie jeśli skóra jest bardziej opalona naturalnie, a nie biała jak moja efekt ścierania się będzie mniej widoczny.
Dodatkowo balsam bardzo dobrze nawilża ciało, łagodzi też podrażnienia po goleniu, sprawa, że skóra jest miękka i gładka w dotyku.
Jego cena jest dość wysoka, więc nie wiem czy w regularnej cenie bym po niego sięgnęła, ale i tak uważam, że to balsam do ciała godny uwagi.
A Wy lubicie balsamy brązujące?
Znacie już tę nowość?
A może nie lubicie produktów Plamer's?
Pozdrawiam,
Ja lubię balsamy brązujące, ale muszę z nimi uważać, bo jestem tak białą, że szybko wychodzi sztuczność ;/
OdpowiedzUsuńUwielbiam balsamy Palmers! Palmers to był mój pierwszy balsam do ciała ever :P Tego nie znam, ale rzadko używam takich rzeczy :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za balsami brązującymi, chociaż miałam jeden Vita Liberata i był ok. Słońce jednak mnie nie oszczędza i moja skóra szybko łapie opaleniznę :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie widziałam na stories i szkoda, że tak kiepsko schodzi, z resztą ten kolor jakiś taki dziwny się zrobił po 4 aplikacji. Ja uwielbiam balsam Vita Liberata, ale mam maleńkie opakowanie, a efekty daje świetne (szkoda, że jest tak drogi, bo nie znalazłam równie dobrego produktu).
OdpowiedzUsuńJa nie używam tego typu kosmetyków. :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, odcień po kilku użyciach mógłby być dla mnie problemem, ale produkt jest bardzo ciekawy. Szczególnie fakt, że jest na bazie oleju kokosowego jest super.
OdpowiedzUsuńnie używam od jakiegoś czasu takich produktów, ale efekt na zdjęciu mi się podoba:) po 4 aplikacjach super
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nie słyszałam o tym balsamie. Ciekawy produkt ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
super, że z każdą aplikacją efekt się pogłębia ale nadal jest naturalny :) miałam już kilka kosmetyków palmers ale nie samoopalających
OdpowiedzUsuńNie używam takich gagatków, zawsze coś mi w ostatecznym efekcie nie pasuje :/ Choć tego nie miałam :P
OdpowiedzUsuńEfekt fajny, chociaż ja rzadko używam ☺
OdpowiedzUsuńWłaśnie takich plam się obawiam po tego typu produktach :P
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam balsamu brązującego ani innych samoopalaczy, opalać się nie lubię, ale słońce jakoś samo mnie bierze ;)
OdpowiedzUsuńA markę Palmers lubię :)
Aaa, jeszcze zapomniałam dodać, że świetna przemiana bloga, woow! :)
UsuńUwielbiam produkty pachnące kokosem :)
OdpowiedzUsuńUzywałam produktów Palmersa w ciąży, ale jak dla mnie mają nieci zbyt intensywny zapach.
OdpowiedzUsuńTe możliwe plamy mnie odstraszają jednak od tego produktu.
OdpowiedzUsuńKosmetyk palmers mają przepiękne zapachy!
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie, szybko nadaje koloru. Jednak to nieestetyczne schodzenie dyskwalifikuje u mnie produkt. Ponieważ najczęściej po tego typu kosmetyki sięgam przed większym wyjściem, nie chciałabym mieć takiej przykrej niespodzianki. Natomiast od siebie polecam samoopalacz w piance z Vita Liberata, chociaż jest drogi, to kupuję go w podróżnym formacie i z moją częstotliwością stosowania wystarcza mi na cały rok :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście przywiozłam piękna opaleniznę znad morza, więc nie muszę się wspomagać balsamem. Ale po tego typu kosmetyki często sięgam przed sezonem, żeby się trochę podkolorować i nie wyglądać jak córka młynarza przy wyjściu na plażę :)
OdpowiedzUsuńNiestety pamiętam efekt ze Stories :( Takie schodzenie jest stanowczo nieestetyczne, już wolę swoje białe nogi :D
OdpowiedzUsuńNie używam takich kosmetyków, ale bardzo lubię pompki w opakowaniach. 😊
OdpowiedzUsuńja musze zuzyc swoje trzy inne ale ten twoj chyba jednak nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńa mnie się ten efekt podoba aż sama bym nałożyła
OdpowiedzUsuńLubie takie kosmetyki, mam Kolastyny, tego zaś nie znam :)
OdpowiedzUsuńW dawnych czasach zdarzało mi się sięgać po takie balsamy do nóg, ale teraz już jakoś nie bardzo - ale wiem, że moja mama mogłaby go polubić, więc zapoluję na jakąś promocję ;)
OdpowiedzUsuńNIe uzywam takich produktów, ale efekt zdecydowanie zadowalający :)
OdpowiedzUsuńBoje się, że mam za jasną cerę i będę miała plamy :)
OdpowiedzUsuńbrązujące produkty lubię, ale na jesień/zimę, bo teraz korzystam ze słoneczka :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie lubię balsamy brązujące, bo naprawdę trudno mi się opalić, więc czasami szukam czegoś do przetestowania i nawet czytałam o tym Palmer's, ale po Twojej recenzji raczej się na niego nie skuszę;p Plus za pompkę w opakowaniu, ale nie dla mnie kokosowe zapachy, co więcej niezbyt podobają mi się te plamy... Jednak pozostanę chyba przy moim sprawdzonym Dove, chociaż przyznam, że po tych 3 czy nawet 4 aplikacjach efekt wyszedł Ci bardzo fajny:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Indium
A czy Dove nie robi Ci plam? Bo ja go kiedyś miałam i straszne plamy zostawiał, wtedy zniechęciłam się do tego typu produktów, aż do teraz.
UsuńNie zwróciłam na niego uwagi wśród innych produktów w Rossmannie. Nie jest to produkt dla mnie, ponieważ nie stosuję balsamów brązujących. :)
OdpowiedzUsuńOsobiście z Palmer's testowałam tylko balsam kokosowy - pierwsza butelka zachwyciła, obecnie nie mogę wykończyć drugiej! Kompletnie przestał mi odpowiadać. Jeśli chodzi o brązowanie - nie lubię takiego pomarańczowego efektu. Osobiście znalazłam tylko jeden samoopalacz, który w pełni mnie zadowolił i był to samoopalacz od St.Moritz - jednak nie ten piankowy, najbardziej rozsławiony, tylko tradycyjny w balsamie :)
OdpowiedzUsuńW tym sezonie mam już fajną opaleniznę, jak pewnie większość z nas:) morze robi swoje.
OdpowiedzUsuńAle zaczęłam tez od małych tricków z opalaczem, a był to St.Tropez.
Moich nóg opalenizna się nie ima :D
UsuńNie znam tego produktu i ogólnie tego typu produkty mnie nie interesują. Widzę, że balsam zapowiadał się niemal idealnie. Tak jak mówisz trzeba uważać, ale jak tu zachować umiar jak tu z początku są tak ładne efekty :)
OdpowiedzUsuńNie używam produktów brązujących, ale podejrzewam, że zapach by mi się spodobał .:D
OdpowiedzUsuńMam niemiłe wspomnienia dotyczące balsamów brązujących, więc ich nie używam :)
OdpowiedzUsuńJuż chciałam napisać, że super efekt, ale rzeczywiście te plamy nie wyglądały za fajnie.
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt. :)
OdpowiedzUsuńBalsamów brązujących nie lubię, ale produkty Palmers uwielbiam!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Będę tutaj wracać z przyjemnością. :)
Obserwuję!
Nie przepadam za specyfikami brązującymi bo wszystkie mi... śmierdzą. Nie spotkałam takiego, który nie miałby tego charakterystycznego zapaszku. Po przeczytaniu, że ten pachnie, a nie śmierdzi już się zaczynałam uśmiechać, ale doszłam do momentu jak piszesz o plamach i jednak rezygnuję;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie znam tej firmy. Lubię balsamy brązujące, a ten daje fajny efekt, jednak kolor nie za bardzo przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
www.tipsforyoungers.blogspot.com
Bardzo lubię kosmetyki Palmers zwłaszcza balsam z masłem shea. Obecnie używam balsamu brązującego Mokosh.
OdpowiedzUsuńja nie używam w ogóle brązujących produktów;D zzawsze się ciapię
OdpowiedzUsuńNie stosuję brązujących balsamów, ale moja sis już tak:)
OdpowiedzUsuńja niestety po takich balsamach zwykle przybieram kolor marchewkowy :(
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt! Mi się podoba, a że lubię produkty tej marki, to może kiedyś go wypróbuję :]
OdpowiedzUsuń