Garnier MOISTURE+Freshness, Maska kompres 'super nawilżenie i oczyszczenie'
Hejka,
Ostatnio staram się częściej sięgać po maski w płacie, mimo że nie są one moimi ulubionymi, ale mam ich kilka w zapasie więc mobilizuję się, by stopniowo je wykorzystać.
Dzisiaj przyszła kolej na maskę Garnier z tej popularnej serii, która weszła do sprzedaży jakiś czas temu. Ja postanowiłam spróbować jedną, tą najbardziej dopasowaną do mojego rodzaju cery i działania na jakim najbardziej mi zależy.
Trafiło na maskę zieloną, oczyszczającą do cery normalnej i mieszanej.
Zapraszam na krótką jej recenzję.
Garnier MOISTURE+Freshness, Maska kompres 'super nawilżenie i oczyszczenie'
Skład:
Maska jednorazowa w postaci jednego płata umieszczonego w jednorazowej dużej saszetce.
Tył dokładnie opisany krok po kroku w kilku językach.
Szata graficzna zielono-biała z listkami zielonej herbaty na przodzie.
Maska wielkości dużego płata, który zabezpieczony jest ochronną folią (niebieską), którą po nałożeniu na twarz trzeba zdjąć. Ja zapomniałam zrobić zdjęcie jeszcze z folią.. ale uwierzcie mi, że tam była :)
Niby ma ułatwić, a miałam wrażenie, że mi zawadza, bo co chciałam wyrównać maskę na twarzy, przesunąć, to folia się przesuwała i nie wiedziałam już co mam równać maskę czy folię.
Po ściągnięciu folii dużo łatwiej było mi przygładzić maskę do twarzy w każdym miejscu.
Płat w miarę dobrze dopasowany, bo usta są tam gdzie być powinny, oczy podobnie, ale na nosie pomiędzy oczami dość mocno odstaje materiał i za nic w świecie nie chce się położyć na skórze. Pewnie musiałabym naciąć, ale nie chciało mi się w to bawić.
Jak widzicie maska jest dość duża więc powstają marszczenia materiału w okolicy ust i po bokach twarzy.
Zastanawiają mnie tylko rozcięcia po bokach, przez chwile nie byłam pewna, czy są takie oryginalnie czy za mocno pociągnęłam maskę i rozdarłam, ale z obu stron są dokładnie takie same, a więc chyba są elementem tej maski i nieestetycznie się rozjeżdżają.
Po co są? Nie mam pojęcia, ale może Wy mnie uświadomicie?
Maska jest biała i dość mocno nasączona esencją, jednak nic nie kapie.
Trzyma się też porządnie na twarzy, nie przesuwa się, nie zjeżdża.
Cały czas jest mokra, nie wysycha, przyjemnie chłodzi i świeżo, ładnie pachnie.
Resztę esencji, która zostaje na twarzy po zdjęciu maseczki zostawiłam do wchłonięcia, a płat był jeszcze mocno nasączony, podobnie w środku puste opakowanie miało jeszcze dość sporo produktu.
Pozostałość wchłonęła się w skórę i mimo że była lekko klejąca pozostawiłam ją i podarowałam sobie już krem na noc.
Maseczka ma za zadanie nawilżać i oczyszczać skórę, fakt nawilża w zadowalającym mnie stopniu, jednak większego oczyszczenia nie zauważyłam.
Pozostawia skórę przyjemnie chłodną i przyjemną w dotyku, choć lekko lepką.
Buzia po tej masce jest w dobrej kondycji, wygląda zdrowiej i ma zrównany kolory.
Podsumowując przyjemna maska, ale dla mnie bez szału, zwłaszcza za cenę 9 zł na jeden raz.
A Wy jaki macie stosunek do tych masek?
Mieliście tę czy może któryś inny rodzaj z Garnier?
Maska jednorazowa w postaci jednego płata umieszczonego w jednorazowej dużej saszetce.
Tył dokładnie opisany krok po kroku w kilku językach.
Szata graficzna zielono-biała z listkami zielonej herbaty na przodzie.
Maska wielkości dużego płata, który zabezpieczony jest ochronną folią (niebieską), którą po nałożeniu na twarz trzeba zdjąć. Ja zapomniałam zrobić zdjęcie jeszcze z folią.. ale uwierzcie mi, że tam była :)
Niby ma ułatwić, a miałam wrażenie, że mi zawadza, bo co chciałam wyrównać maskę na twarzy, przesunąć, to folia się przesuwała i nie wiedziałam już co mam równać maskę czy folię.
Po ściągnięciu folii dużo łatwiej było mi przygładzić maskę do twarzy w każdym miejscu.
Płat w miarę dobrze dopasowany, bo usta są tam gdzie być powinny, oczy podobnie, ale na nosie pomiędzy oczami dość mocno odstaje materiał i za nic w świecie nie chce się położyć na skórze. Pewnie musiałabym naciąć, ale nie chciało mi się w to bawić.
Jak widzicie maska jest dość duża więc powstają marszczenia materiału w okolicy ust i po bokach twarzy.
Zastanawiają mnie tylko rozcięcia po bokach, przez chwile nie byłam pewna, czy są takie oryginalnie czy za mocno pociągnęłam maskę i rozdarłam, ale z obu stron są dokładnie takie same, a więc chyba są elementem tej maski i nieestetycznie się rozjeżdżają.
Po co są? Nie mam pojęcia, ale może Wy mnie uświadomicie?
Maska jest biała i dość mocno nasączona esencją, jednak nic nie kapie.
Trzyma się też porządnie na twarzy, nie przesuwa się, nie zjeżdża.
Cały czas jest mokra, nie wysycha, przyjemnie chłodzi i świeżo, ładnie pachnie.
Resztę esencji, która zostaje na twarzy po zdjęciu maseczki zostawiłam do wchłonięcia, a płat był jeszcze mocno nasączony, podobnie w środku puste opakowanie miało jeszcze dość sporo produktu.
Pozostałość wchłonęła się w skórę i mimo że była lekko klejąca pozostawiłam ją i podarowałam sobie już krem na noc.
Maseczka ma za zadanie nawilżać i oczyszczać skórę, fakt nawilża w zadowalającym mnie stopniu, jednak większego oczyszczenia nie zauważyłam.
Pozostawia skórę przyjemnie chłodną i przyjemną w dotyku, choć lekko lepką.
Buzia po tej masce jest w dobrej kondycji, wygląda zdrowiej i ma zrównany kolory.
Podsumowując przyjemna maska, ale dla mnie bez szału, zwłaszcza za cenę 9 zł na jeden raz.
A Wy jaki macie stosunek do tych masek?
Mieliście tę czy może któryś inny rodzaj z Garnier?
Pozdrawiam,
pirelka
Nie miałam jeszcze maseczek z tej serii, szkoda że okazała się po prostu ok :) Mi też takie folie zwykle utrudniają zamiast pomagać :)
OdpowiedzUsuńMiałam maseczkę tej firmy, ale nie byłam z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNie przekonują mnie do końca maski oczyszczające w takiej postaci.
OdpowiedzUsuńJa za takimi maskami średnio przepadam, a te z garniera wcale mnie nie kuszą.
OdpowiedzUsuńNie znam jej, maseczki ktore ja najbardziej lubie to glinki recznie zrobione:)
OdpowiedzUsuńchyba za mocno przecięłaś albo te rozcięcia to miejsce na uszy. lubię maski w płachtach , to mój ulubiony rodzaj, łatwa aplikacja i szybkie usuwanie
OdpowiedzUsuń...tylko,że ja nic nie przycinałam ;)
UsuńW niektórych maskach jest o wiele więcej tych rozcięć, są one po to, żeby lepiej ułożyć maskę gdy robią się fałdy (gdy mamy te rozcięcie, ustawiamy je tak, żeby jego dwie części na siebie nachodziły i żeby nie było tej dziury) przepraszam jeśli niejasno wyjaśniłam 🙈
UsuńU mnie bardzo dobrze sprawdzaja sie te maseczki :D
OdpowiedzUsuńMam tę maskę gdzieś w zapasach.
OdpowiedzUsuńLubię maski w płachtach, tej jeszcze nie próbowałam:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Wygląda na dobrej jakości, przyzwoicie nasączony płat :)
OdpowiedzUsuńNie próbowałam jeszcze tych maseczek, ale wolę te klasyczne, niż te w płacie. Jakaś taka konserwatywna jestem.
OdpowiedzUsuńWygląda na całkiem przyzwoitą :) W sumie chętnie ją wypróbuję kiedyś :)
OdpowiedzUsuńWspominam ją mile :) ogólnie lubię płachty ze względu na wygodę
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam jak taka maska miała by zadziałać oczyszczająco? Raczej nie ma takiej opcji, skoro się nic nie zmywa i nie ma w niej substancji typowo złuszczających :P Nawilżenie owszem i ewentualne regulowanie wydzielania sebum to max możliwości. Ale mimo to, lubię od czasu do czasu maseczki w płachcie, chociaż na ogół są dosyć drogie.
OdpowiedzUsuńFajne są takie maski w płachcie. Tej jeszcze nie miałyśmy :)
OdpowiedzUsuńTej maseczki jeszcze nie miałam, ale generalnie bardzo lubię wszelkie maski w płachcie. Są bardzo praktyczne.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Garnier. Zaciekawiła mnie ta maska, choć nie wiem, co na to mój mąż :)
OdpowiedzUsuńmaski tej firmy mnie nie kuszą
OdpowiedzUsuńLubię maseczki ale garniera jeszcze nie używałam :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zachwyca ;)
OdpowiedzUsuńNie znam tej maski, jakoś nie przepadam za maseczkami w płachcie.
OdpowiedzUsuńZawsze myślałam, że tego typu maseczki są mało komfortowe, ale Ty złamałaś ten stereotyp. Jednak zawsze najważniejszy jest efekt końcowy - a powiem szczerze, że jak dla mnie to najlepszy efekt zawsze uzyskuję z naturalnych kosmetyków zrobionych przez siebie!
OdpowiedzUsuńMyślałam, ze to może miejsce na uszy, ale za nisko. Może jakaś wada fabryczna.
OdpowiedzUsuńNie znoszę tej klejącej warstwy, która zostaje :(
OdpowiedzUsuńNie lubię masek w płachcie :P
OdpowiedzUsuńBardzo lubię maski w płachcie, ale tej jeszcze nie próbowałam. Te nacięcia może są, żeby łatwiej dopasować maskę do twarzy?
OdpowiedzUsuńJeśli tak to u mnie dało to efekt przeciwny :(
Usuń